Zapewne większość początkujących zawodników zadaje sobie pytanie, jak osiągnąć sukces ze swoim psem. Jak go prowadzić, co robić, by wymiatać (oczywiście oprócz regularnego trenowania, z tego chyba każdy zdaje sobie sprawę ;)), jakie są tajniki. Bardzo często podobne pytania padają w wywiadach ze znanymi zawodnikami z całego świata, którzy mają na koncie puchary zdobyte na prestiżowych zawodach. Ja może nie mam wybitnych osiągnięć, posiadam za to swoje przemyślenia na ten temat. :)
Oczywiście, każdy ma inny 'klucz do sukcesu', każdy pies i przewodnik są indywidualnościami, mogą mieć problemy z czym innym, trenować najróżniejsze dyscypliny. Jednak według mnie jest coś uniwersalnego, co zapewni nam szczęśliwy żywot z czworonożnym partnerem w sporcie i zapewne przyczyni się do lepszych osiągów. Jak sam tytuł notki wskazuje, kwestią tą jest stworzenie ze swoim psem teamu, prawdziwego zespołu, opartego na zaufaniu i więzi. Może się to wydawać oczywiste, ale zaskakujące jest, jak często ludzie traktują swoje psy jak maszynki do wygrywania.
Chyba we wszystkich psich sportach musimy patrzeć na zespół pies-człowiek jako na całość. I właśnie za to- między innymi- tak ukochałam frisbee, że tu nie trzeba być doskonałym we wszystkim- tylko pokazać najlepsze strony siebie i swojego psa. Zobaczyć, w czym nasz pupil jest dobry i prezentować takie tricki, które najlepiej pokazują jego zalety. Możemy nauczyć się tylko tych rzutów, które najbardziej nam się podobają i najlepiej nam wychodzą, stworzyć własny układ, swój niepowtarzalny styl. W pozostałych dyscyplinach nie ma już takiej dowolności, ale i tak chcąc zajmować wysokie pozycje musimy zgrać się ze swoim psem, np. w agility ucząc się toru na pamięć wyobrazić sobie, jak porusza się nasz pies i ułożyć drogę między kolejnymi przeszkodami, która najbardziej mu odpowiada. Kolejność pokonania przeszkód na torze jest taka sama dla wszystkich, ale to, jaki wariant pokonania tej trasy wybierzemy, to już nasza indywidualna sprawa- to my decydujemy, jaką zmianę strony zrobimy, czy w którą stronę każemy psu skręcić na danej stacjonacie, by miał taki, a nie inny nabieg na następną przeszkodę. W obedience, czy podczas nauki sztuczek często jesteśmy zmuszeni uczyć naszego psa konkretnego zachowania zupełnie innym sposobem, niż robi to nasza koleżanka, bo nasz pupil widzi świat inaczej, niż jej, ma inne predyspozycje, preferuje inne nagrody (oczywiście warto nauczyć psa, by równie chętnie brał z naszych rąk smaczki, jak i bawił się zabawkami, ale nie zawsze tak jest).
Ale mówiąc, że trzeba stworzyć team, nie mam na myśli tylko zawodów. A wręcz przeciwnie. Może znów niektórym wyda się to oczywiście, ale widać, że nie dla wszystkich takie jest- trzeba stworzyć zespół w życiu codziennym, nauczyć się czytać swojego psa, poznać, jakie sytuacje są dla niego komfortowe, a jakie nie i szanować jego upodobania (oczywiście warto nad psem pracować, ale jeśli- na przykład- jakiś czworonóg nie lubi małych dzieci- jak Kendo ;)- możemy go do nich przyzwyczajać, dbając o dobre skojarzenia, ale nie możemy zmuszać go na siłę do kochania ludzkich larw i oczekiwać, że będzie znosił ujeżdżanie i ciągnięcie za uszy ze stoickim spokojem). A przede wszystkim- trzeba czasem zapomnieć o tych wszystkich zawodach, pucharach, sławie, lajkach na fejsbuku- i po prostu cieszyć się z życia ze swoim psem. Z każdej chwili spędzonej razem, z wyprawy nad jezioro, z wieczornego wylegiwania się na kanapie przed telewizorem, z każdego złapanego frisbee, z każdej nowej i starej sztuczki, z każdej pokonanej stacjonaty... I być może dla wielu to oczywiste, ale są też tacy, którzy poza zawodami świata nie widzą. I zastanawiam się, jaką czerpią z psich sportów przyjemność, skoro nie jest to dla nich zabawa, tylko ciągła rywalizacja. A co dopiero, jeśli pies okazałby się chory do tego stopnia, że nie mógłby ostro trenować i startować w zawodach? Jeśli nie lubimy samego, codziennego i prozaicznego ŻYCIA Z PSEM, zwykłego spaceru, co wtedy? Każdy pies może nabawić się poważnej kontuzji, a wbrew pozorom, moje psy, jak i psy znajomych tych najpoważniejszych nabawiały się nie na treningach, ale na zwykłych spacerach, w wyniku przecięcia przez szkło. I może się to zdarzyć wszędzie- na osiedlowym, pozornie pięknym i czystym trawniku, na polach, nad jeziorem, rzeką... Te miejsca to przykłady z życia wzięte. A jeszcze bardziej przerażające jest to, że niektóre osoby już biorąc szczeniaka nastawiają się, że będzie niekwestionowanym mistrzem. Przecież ma rodziców z tyloma pucharami, na pewno będzie skakał pod niebo i wymiatał! Niestety, ale po pierwsze- pies po skaczących rodzicach wcale nie musi także latać pod niebo, a puchary rodzicieli są efektem ciężkiej, wieloletniej pracy ze swoimi właścicielami, bo predyspozycje to jedno, a praca nad psem i wydobycie jego najlepszych cech to drugie. Poza tym są czworonogi które skaczą, lecz z dyskami mijają się w powietrzu i takie, które trzymają się ziemi, ale złapią każdego 'naleśnika' ;) A po drugie... genetyka jest nieprzewidywalna, na niektóre choroby nie ma badań genetycznych i czasami choćby hodowca stanął na rzęsach nie przewidzi wszystkiego i nie zapewni nam, że pies w 100% będzie zdrowy. Co wcale nie znaczy, że nie trzeba starannie wybierać hodowli, bo oczywiście kupno psa od odpowiedzialnych hodowców znacznie zmniejsza ryzyko choroby u szczeniaka. Jednak nadal trzeba mieć na uwadze, że pies to żywy organizm i nie da się wszystkiego przewidzieć.
|
Kendo i chwilowy brak mózgu :P |
I oczywiście nie ma się co oszukiwać, sport i zawody to rywalizacja, każdy ma swoje cele, ambicje. Ale nigdy nie powinny one być ważniejsze od psa i jego zabawy. Dlaczego stworzenie teamu jest tak ważne? Bo jeśli to zrobisz, pewnego dnia zauważysz, że nadchodzące zawody i puchary nic dla Ciebie nie znaczą, bo widok merdającego ogona Twojego psa jest o wiele cenniejszy, niż kolekcja złomu do odkurzania na półkach. I tego wszystkim życzę :)