sobota, 20 września 2014

Niezapomniane wakacje 2014!

Nie da się ukryć, że mieliśmy w tym roku wyjątkowo aktywne i udane wakacje, które z pewnością będę dłuuugo wspominać! Zaczęły się dość leniwie, lecz do czasu...

Fot.: Alicja Andrukajtis
Na "filmowym" tarasie
Do czasu niespodziewanego telefonu w sprawie psiaka do reklamy Lidla :D Od osoby z agencji reklamowej dowiedziałam się, że poleciła nas Paula, która zagrała niedawno ze swoimi Wełniakami w podobnej produkcji, ale tym razem nie dysponowała wolnym terminem. Jak się okazało, do reklamy akcesoriów do pielęgnacji psiej sierści potrzebny był wyszkolony przedstawiciel rasy border collie lub golden retriver. Nazajutrz o ósmej rano przyjechała po nas taksówka i po godzinie jazdy przybyliśmy do malowniczej miejscowości nad jeziorem. Byłam strasznie zestresowana, ale daliśmy radę! Wszystko poszło bardzo szybko i sprawnie (ok. 6 godzin).  Oboje po zakończeniu zdjęć padaliśmy z nóg- Kendo był wykończony jak nigdy.

Tutaj możecie obejrzeć spot, który emitowany był niestety tylko w Rumunii- KLIK.

Wreszcie nastąpił czas wakacyjnych wojaży. W połowie lipca wyjechałam z Kendo w góry, a dokładniej do gospodarstwa agroturystycznego Modrzewiowa Osada w Boboszowie, małej wsi w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie nie ma nawet sklepu i ciepłej wody :D Pomimo tych niedogodności, wspominam ten pobyt bardzo miło! Pan Kropek zdobył tam dwa pierwsze górskie szczyty w swoim życiu, codziennie, z dziką rozkoszą pluskał się w strumieniu oraz biegał po bezkresnych kwiecistych łąkach. Prowadził życie wiejskiego burka razem z paroma miejscowymi pobratymcami, po raz pierwszy zobaczył świnki, wielkie, rogate smoki czyli krowy oraz olbrzymiego byka :D Poza tym cieszył się też towarzystwem całego stada koni oraz kotów, które podczas naszej nieobecności zrobiły spustoszenie w zapasach kendusiowej karmy! Takie to były zaradne bestie, że samodzielnie otworzyły torbę zapinaną na zamek, wydobyły woreczki z poporcjowanym TOTW'em, rozprawiły się z folią i podjadły sobie do syta w rezultacie czego mój Wełniacz dożywiany był jedyną dostępną w całej okolicy pospolitą marketówką.





Mała część stada koni w Modrzewiowej Osadzie ;)

Widok z pobliskiego pagórka- Modrzewiowa Osada i jej okolice :)











Świneczki! <3



Kendo i Czarna- super kundel :D




Śniadanie :) -kto znajdzie Kendo? ;D




Na ukoronowanie pobytu- zdobycie Śnieżnika!


Smutno było wyjeżdżać, ale kiedyś trzeba... Jednak po powrocie wcale nie czekała nas nuda! Szybko się przepakowałam i znów ruszyłam w drogę. Tym razem w stronę przeciwną, nad piękne, polskie morze, do Sopotu na Dog Chow Disc Cup! :D

Fot.: Natalia Karpińska
Frisbee, umiejscowienie zawodów rzut beretem od plaży, świeża lemoniada :D zero wiatru... Nie było też niemiłosiernego upału, także warunki świetne! Poszło nam podobnie jak w Poznaniu, choć moje rzuty pozostawiały wiele do życzenia- przez to, że przez ostatni tydzień nie było nas w domu, rzucałam głównie sama, bez psa, który był zbyt zmęczony górskimi wycieczkami żeby jeszcze dokładać mu regularne ćwiczenia. Poskutkowało to tym, że pomimo wcześniejszych treningów razem z psem, teraz mój mózg na nowo nie mógł ogarnąć ładnego rzucania pod presją czasu. Bez Kendo szło mi całkiem nieźle, kiedy jednak miałam ciapać psu, zaczynały się schody. Tradycyjnie druga runda poszła nam gorzej, zjadł mnie stres :P Najczęściej wypuszczałam dysk z dłoni za późno, co skutkowało skręcaniem talerzyka w prawo, a czasami wypuszczałam go za wcześnie i dawałam za mało spinu, przez co zaczynał skręcać w lewo. Cóż poradzić, syn był dzielny i starał się jak zawsze :D

Fot.: Natalia Karpińska

Kelpiki- najlepsi kibice :D

Emocje sięgnęły zenitu...

Po zawodach przyszedł czas na plażowanie!




Wycieczka do Gdańska :)
Sopot, restauracja Bulaj, którą bardzo polecamy wszystkim psiarzom :)
Po powrocie z Sopotu czekała nas chwila oddechu. Chodziliśmy na nasze okoliczne pola, treningi z drużyną Rapid Hunters, zdarzały się wypady nad jezioro :D Luna po kilkudniowym pobycie na działce pod opieką mojej babci, pomimo częstych wypraw nad pobliską rzeczkę, nabrała trochę ciałka, ale problem został już zażegnany.

Nie ma to jak zabawa wodą!

Fot.: Natalia Karpińska
Fot.: Natalia Karpińska
Fot.: Natalia Karpińska
Niestety podczas, jak się wydawało, beztroskiego pobytu nad mało uczęszczanym jeziorkiem Luna, buszując w sitowiu, skaleczyła się bardzo głęboko w tylną, lewą łapę. Oczywiście była to niedziela, więc szybko (ja jeszcze w mokrym stroju kąpielowym i narzuconych na niego ubraniach) pojechaliśmy z Luniakiem na drugi koniec miasta do jednego z nielicznych czynnych gabinetów weterynaryjnych. Pacjentka od razu została przyjęta na szycie i do końca wakacji spacerowała wyłącznie na smyczy...

A ja z Kendo szykowałam się na następną wyprawę- tym razem kierunek Annówka! Pierwszy raz mieliśmy spędzić tam bez przerwy prawie dwa tygodnie, ponieważ uczestniczyliśmy w dwóch obozach pod rząd :D
Najpierw... Obóz frisbee z Lucką Schonovą i Veroniką Urbaskową! :D

Fot.: Kasia Bijok
Trudno jest opisać to w kilku zdaniach... Było po prostu niesamowicie! Prowadzące obóz są bez wątpienia świetnymi trenerkami, mają ogromne doświadczenie i umiejętności. W przekazywaniu wiedzy nie było też żadnych barier językowych- czesko- polsko- angielski zawsze spoko :D Codziennie oprócz sesji z psami mieliśmy porządną porcję rzutów mogącą liczyć i dobre 6 godzin albo i więcej :D Co bardzo mnie satysfakcjonuje :> poznałam niezliczoną ilość ciekawych technik rzutowych, które skrupulatnie szlifuję, doskonaliliśmy naszego tossa, graliśmy w emocjonujące gry- kanjam, ultimate i poznaliśmy spory zasób tricków z użyciem frisbee. :) Dostałam też wiele cennych porad na temat mojej pracy z Kendo, dzięki czemu bardzo ulepszyliśmy elementy naszego przyszłego freestyle'u. Zajęcia odbywały się w niezwykle sympatycznej atmosferze, co było zasługą zarówno miłych i życzliwych prowadzących, jak i uczestników, będących naprawdę niesamowitymi, pozytywnie zakręconymi ludźmi :D Spacery w pięknym lesie otaczającym Annówkę sprawiały, że nawet poranne, bardzo wczesne wychodzenie z psem było czystą przyjemnością! Dodajmy do tych okoliczności jeszcze przepyszne, domowe jedzenie (chlebek Marty wspominam z rozrzewnieniem :D)- i nic, tylko żyć, nie umierać!

Fot.: Kasia Bijok

Fot.: Kasia Bijok

Torpedka Honda z przyrodnim braciszkiem :>
Następnie dwa dni przerwy i Big Mix II, czyli obóz frisbowo- agilitowy. Treningi frisbee prowadziła Ania Radomska, a agility- Paula Gumińska. Tu tylko pierwszy dzień ćwiczyłam z Kendo, później "pożyczyłam" matkę Wenę, ze względu na drobny uraz Kendusiowej nogi. Niemniej jestem z nas dumna, przebiegliśmy cały torek :D co dla mnie jest prawdziwym wyczynem, a Kendo, jak wiadomo, skacze przez hopki raz na "ruski rok" ;D

Oto obozowy filmik poczyniony przez Olę od Tajgi:


:D

Ostatni dzień wakacji spędziliśmy również w cudownej atmosferze, na DCDC Warszawa! Pierwszy raz byłam na finałach, tym razem nie startowaliśmy. Jechaliśmy z Natalią, Vento i Codym. Na zawody przybyła również Paulina z Shadow, Ola od Tajgi, Kinga od Kluski oraz Marta z Merci i Fidem :D Spotkaliśmy też wielu innych znajomych, było świetnie!

Kendo i Shadow
I w ten oto sposób, zanim się obejrzeliśmy, tak długo wyczekane wakacje dobiegły końca... Teraz odliczamy dni do następnych! :D

Na zakończenie zapraszam do obejrzenia naszego wakacyjnego filmiku (HD!)!