niedziela, 17 marca 2013

Seminarium z Patrycją Kowalczyk i trochę smutnych wiadomości...

Przepraszam Was bardzo, że tak długo się nie odzywałam, ale straszny nawał sprawdzianów i innych ,,atrakcji" zorganizowanych przez system edukacji spowodował, że na nic prawie nie miałam czasu. Z wyjątkiem oczywiście codziennych, długich spacerów i treningów frisbee z Luną. Blogowanie niestety poszło w odstawkę. Mam ogromne zaległości w relacjonowaniu tego, co się u nas działo, lecz najpierw muszę napisać o nagłym zdarzeniu, które samo w sobie nie jest jakoś skrajnie tragiczne, lecz może mieć dla nas okropne konsekwencje. W poniedziałek, gdy ja byłam w szkole, a zima postanowiła zaatakować ze zdwojoną siłą, moja mama poszła z Luną na poranny spacer na pobliskie pola (pola w maju), by Luneczka mogła się wybiegać. Radosna, szczęśliwa i podekscytowana ochoczo penetrowała krzaki i śnieżne zaspy. Jednak w pewnym momencie wybiegła z gąszczu z podkurczoną łapą, od stawu skokowego, niemal całą we krwi... Musiała nabić się na coś bardzo ostrego,być może pozostawione tam szkło... Rana nie była rozległa, lecz bardzo głęboka. Niemalże w panice, moja mama wracała pędem do domu z broczącym krwią psem. Krwotoku nie można było zatamować. Klatka schodowa, winda i mieszkanie wyglądały makabrycznie... Na całe szczęście znalazł się taksówkarz, który zgodził się przewieźć Lunkę, z prowizorycznym opatrunkiem na łapie, do weta, gdzie przeprowadzono szycie. Okazało się też, jak głęboka jest rana. Wyszło na jaw, że sucz ma zdartą okostną i uszkodzone zostało... ścięgno. W najgorszym wypadku może to zakończyć wszelkie sportowe podrygi Luny.


Fot.: Marzena Sieradzka
Na szczęście uraz goi się bardzo szybko, po dwóch wizytach kontrolnych u weterynarza dostaliśmy zapas środków przeciwbólowych oraz antybiotyków i na razie nie musimy stawiać się tam codziennie. Jednak dopiero po jakimś miesiącu okaże się czy Luna nadal będzie mogła śmigać za dekielkami. Sucz zachowuje się, jakby nigdy nic się nie stało, nawet nie kuleje, ale i tak bardzo mnie to martwi. Nie muszę chyba pisać, że wypadek ten bardzo pokrzyżował nam plany dalszej sportowej kariery. No cóż, takie rzeczy się zdarzają...


W weekend poprzedzający ten feralny poniedziałek byłam natomiast obserwatorem na seminarium obedience z Patrycją Kowalczyk! Świetnie się tam bawiłam, mimo tego, że pogoda wybitnie nie dopisała i wszyscy zamarzaliśmy! Sobotnia aura tak dała mi w kość, że następnego dnia ubrałam się znacznie cieplej i najczęściej jak to było możliwe, chodziłam na spacery ze znajomymi uczestnikami, by się rozgrzać.Bieganie jeszcze nigdy w życiu nie było dla mnie tak satysfakcjonujące- jakoś można było te 8 godzin na mrozie przetrwać :D (w niedzielę padał śnieg, deszcz i grad^^) Muszę się też pochwalić, że byłam JEDYNYM obserwatorem, który w oba dni wytrwał do końca semi! :D Większość osób nie biorących czynnie udziału w zajęciach zwijała się w okolicy połowy ich trwania ;). Cieszę się bardzo, że mogłam podpatrzeć pracę z psami zwracającymi większą uwagę na pobratymców, niż na przewodnika i niekoniecznie mających wobec nich miłe zamiary...
W seminarium uczestniczyli także zawodowi behawioryści i szkoleniowcy. Myślę, że świadczy to jak najlepiej o profesjonalizmie, wiedzy i umiejętnościach Patrycji. Na następne takie zajęcia na pewno wybiorę się z Luną ;)
Patrycja i jej suczka Zoe są niekwestionowanymi mistrzyniami sztuczek, wszystkim, którzy jeszcze nie widzieli, polecam ich wspaniały filmik robiący obecnie furorę na całym świecie ;D



Kolejna i ostatnia już w tym poście wiadomość jest taka, że Natalia Karpińska wygrała lutową edycję konkursu fotograficznego organizowanego przez Petografię zdjęciem, na którym Luna i ja byłyśmy modelkami- http://www.psfz.pl/2013/03/13/zwyciezcy-petografia-2013-edycja-lutowa/
Gratulujemy zwycięstwa! :D

PS.: Zdjęcia na seminarium wykonywała m. in. Natalia Karpińska i Zuzanna Musialik.

18 komentarzy:

  1. Współczuję takiego przeżycia! Eh zima i śnieg są zdradliwe niestety. Człowiek ma straszne tendencje do śmiecenia przez co później nasze słonka cierpią. Dwa lata temu moja chocolata w śniegu też rozcięła przestrzeń międzypalcową, na tyle głęboko że rana goila się miesiąc. Eh najważniejsze, że udało się sytuację opanować i Lunka wraca do zdrowia! Oby szło jak najlepiej!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, wszyscy skarżą się na to, że psy hałasują i brudzą oraz tępią wszelkie przejawy typowych psich zachowań, ale na pozostawianie wszędzie śmieci nikt nie zwraca uwagi...

      Usuń
  2. Tak jak już mówiłam wcześniej... Wiadomość o wypadku Luny nieźle mną wstrząsnęła. Mam dziwne przeczucia, że na Polan podobnie jak na naszej ,,Psiej Łączce" pod blokiem zostały kiedyś pozostawione pręty, które zbierają teraz swoje żniwo. Po tym jak moja Flopka ,,nadziała" się na jeden z nich od razu interweniowaliśmy pismem do Zarządu. Niestety sprawa na Polan wciąż zostanie otwarta.
    Mimo wszystko cieszę się, że stan Lunki jest coraz lepszy z dnia na dzień i życzę jej jeszcze więcej zdrowia by mogła się wykurować. Optymistycznie spoglądam też w przyszłość. Coś czuję, że nie raz zobaczę ją śmigającą na dworze.
    Super, że tak świetnie bawiłaś nie na semi! Mam nadzieję, że następnym razem pogoda bardziej dopisze. ;)
    Pozdrawiamy E&F.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zoe jest niesamowita! :)

    a Wam zdrówka i braku kontuzji życzę

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojojoj...
    Trzymaj się jakoś Lunka!!!
    Beny też kiedyś skaleczył sobie łapkę o szkło i miał głęboką ranę w opuszku...
    Ale jakoś przeżył te ciężkie dni z opatrunkiem na łapce i jest już wszystko OK =)
    Będzie dobrze i zobaczysz jeszcze spotkamy się w wakacje =)
    Zazdroszczę semi z Patrycja!

    Pozdrawiam Natalka i Beny

    OdpowiedzUsuń
  5. Wypadki chodzą po ludziach... i psach też. Dobrze, że Luna nie kuleje i ją nie boli. Na pewno wszystko będzie dobrze :) . Na spacerach czasami naprawdę trzeba uważać. Życzę zdrowia i wigoru :)
    P.S. Też miałam ostatnio jakiś maraton sprawdzianowo- kartkówkowy, ale tak mam teraz prawie zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  6. jej : < dużo zdrówka dla Luny !!!!
    sama wiem co przeżywasz obecnie też siedzimy w domu ze szytą łapą ( szkło pod śniegiem) . Ci ludzi którzy to rozbijają mają zero wyobraźni ; o!!! trzymam kciuki(za nas też trzymajcie :p) żeby wszystko się super zagoiło nie babrało i Luna mogła dalej śmigać :) !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! My też trzymamy kciuki, zdrowia dla Setusa! C:

      Usuń
  7. Ehh te wypadki są ciężkie...
    Szkoda mi Luny i jej łapki ;(
    Ale Twoja mama miała ,,farta'' ze był ten taksówkarz
    DObrze,że się dobrze skończyło wszystko..mogło być gorzej
    Szkoda,że musicie mniej ćwiczyć treningi ;(
    Oby się szybciej goiła łapka ;)
    Również gratuluję z tego seminarium ;)
    Mówię Ci będzie wszystko dobrze ;)
    za ciekawą notkę (jak zawsze) wybaczam Ci długiego niepisania na blogu ;)
    Pozdrawiamy !
    Drops i Wikusia :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, dzięki! Teraz postaram się na bieżąco dawać notki, bo najgorszy nawał szkolny już chyba minął ;) Mam nawet kilka pomysłów... ;D

      Usuń
  8. Strasznie współczuję i Ci i Lunie! Ale trzeba być dobrej myśli, do dcdc się zagoi ;) Jeszcze zobaczysz, Luniak będzie śmigał za talerzem! Psy mają we krwi wilki, a te musiały się jakoś ratować z jeszcze większych opresji! Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Biedactwo... Współczuję wam... Życzę zdrówka i powrotu do kariery sportowej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Na prawdę bardzo mi przykro z powodu tego co się stało i życzę aby nie okazało się groźne w żaden sposób w skutkach także tym że będziecie musiały przerwać karierą sportową

    OdpowiedzUsuń
  11. Oo nareszcie post :*
    Naprawdę smutna przygoda ...niech łapka się szybciutko zagoi :)
    abyście mogli nadal myśleć nad karierą sportową
    Luna jest naprawdę bardzo wytrwałym psiakiem :)
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Miejmy na dzieje, że wszystko dobrze się skończy i będziecie mogły dalej się spełniać w pracy z dyskami, a Luna na zawsze pozostanie latającym psem. :)
    Pomimo to, współczuję i życzę duuuużo zdrowia. :)

    Pozdrawiamy, Sandra & Miki.

    OdpowiedzUsuń