We flyballu bardzo podoba mi się to, że wymaga on jeszcze lepszej relacji pies-człowiek niż frisbee czy agility, a przynajmniej tak mi się wydaje. Jednak w większości psich sportów każdy team wychodzi na ring/tor osobno i biegnie oddzielony banerami, lub przynajmniej taśmą/odległością od pozostałych zawodników i widowni. Tutaj tuż obok naszego psa przebiega drugi, który biegnie niemal wprost na niego i mija go w bardzo małej odległości, a na torze obok pędzą zupełnie obce psy z przeciwnej drużyny. Sport ten wymaga więc doskonałego kontaktu, a treningi pomagają w przywołaniu codziennym i świetnie wpływają na relacje właściciela i psa.
Jestem też zachwycona wiedzą i doświadczeniem Dariusza, mój mózg miał do przetworzenia ogromną dawkę nowych informacji! Poznaliśmy sposób na nauczenie psów puszczania zabawki bez komendy i wiele pomocnych tricków motywacyjnych oraz wpływających na pracę psa z człowiekiem, a nie smaczkiem/zabawką ;)
Najpierw ćwiczyliśmy samo przywołanie, potem bieg przez przeszkody, obracanie się na boksie, aport piłki przez przeszkody, na początku z ziemi, potem z półeczki na boksie, a z Kendo doszliśmy już do etapu, w którym piłka była załadowana do boksu! Geniuszek paniuni <3
Jeśli chodzi o pogodę to cóż... może marudzę, ale w sobotę było za gorąco, duszno, psom takie warunki zdecydowanie nie odpowiadały, a ja zapomniałam posmarować się kremem z filtrem i troszkę się spaliłam :D za to w niedzielę prawie cały czas padało, było zimno i pochmurno... Dopiero jak skończyliśmy rozpogodziło się na dobre i wyszło słońce :)) Na szczęście mieliśmy namioty, pod którymi mogliśmy się schować, ale wszechobecna wilgoć i tak dawała się we znaki. Przynajmniej Kendo nie narzekał, jemu jesienna aura wcale nie przeszkadza, wręcz znosi ją dużo lepiej niż upały :D
Nam obu flyball bardzo się spodobał, jednak musiałam podjąć bardzo trudną decyzję i zrezygnować z jego trenowania, przynajmniej na jakiś czas. Niedługo rozpoczynam studia, nie wiem na razie jak będzie wyglądał mój plan zajęć, moja sytuacja nie jest ustabilizowana ani trochę, a niestety sport ten wymaga ogromnego zaangażowania od wszystkich członków drużyny- przy dalszych etapach wtajemniczenia jeśli jedna osoba nie przyjdzie na trening reszta może jechać do domu, a z kupnem przeszkód i zawodami wiążą się ogromne koszty. I wolę zrezygnować teraz, niż próbować jakoś godzić regularne, cotygodniowe treningi ze studiami i skapitulować, kiedy będziemy już członkami drużyny, powodując zamieszanie. Może jeśli moja sytuacja trochę się ustabilizuje wrócimy do tego, ale póki co pozostają frisbiaczki!
Dziękuję autorom za zdjęcia!
Świetny wpis. Zaczęłam się poważnie zastanawiać nad flyballem z Uszką. Ostatnio spędzamy bardzo aktywne weekendy, np spływ kajakowy na Pilicy. Na początku byłam trochę przerażona wejściem z pieskiem do kajaka ale wszystko świetnie się udało :)
OdpowiedzUsuń